Jasnowłosy z niezadowoleniem patrzył, jak dziewczyna znika. Nie taki był jego plan, jednak w tym momencie nie miał już wyjścia. Odwrócił się plecami do drabinki i rozejrzał dookoła. Miał przewagę nad Unikalnymi – znał plan kanałów jak własną kieszeń, podczas gdy tamci z wielkim trudem odróżniali jeden korytarz od drugiego. Jego zadanie było całkiem proste, znając życie, żołnierze zaczną za nim iść, kierowani złością i nie zauważając niebezpieczeństwa. Po chwili odsunął się od ściany i skręcił do jednej z „dróg” w poszukiwaniu pierwszego celu. Całkiem szybko usłyszał dwójkę mężczyzn, klnących i z trudem przemieszczających się w niskich przejściach i z wodą po kostki. Eylan uśmiechnął się pod nosem i podniósł z ziemi łom. Przez chwilę obracał go w rękach, sprawdzając czy jest bardzo zardzewiały. Okazał się być w całkiem dobrym stanie, do tego był dosyć ciężki. Podszedł do ściany i uderzył nim lekko w jedną z rur, co przypominało odgłos przypadkowego potknięcia się o którąś z nich. Głosy natychmiast ucichły. Chłopak był pewien, że zaraz pojawią się niedaleko, jednak nie uciekał. Dostrzegłszy ruch gdzieś z boku, odwrócił się w tamtą stronę. Unikatowi również wbili w niego spojrzenie i unieśli broń w pogotowiu. Eylan rzucił łom na ziemię i zaczął uciekać. Do jego uszu dobiegł krzyk mężczyzn, mający zwołać resztę towarzyszy. Następnie rzucili się do biegu za uciekinierem, który jednak wcale nie starał się ich zgubić, ani choćby być cicho. Chwilę potem pobiegł w stronę wyjścia, uznawszy, że większość wrogów za nim podąża. Kilka razy niemal odcięli mu drogę, co go spowolniło. Kiedy dopadł do drabinki, prowadzącej ku wyjściu na powierzchnię i zaczął się po niej wspinać, poczuł lekki ból w prawym ramieniu. Nóż, rzucony przez jednego z Unikatowych, drasnął go i odbił się z brzdękiem od kamiennej ściany. Z ust blondyna wyrwało się przekleństwo, jednak nie zatrzymał się, po chwili wychodząc na światło dzienne. W pierwszym odruchu zasłonił oczy przed rażącym słońcem, przyzwyczajony już do mroków podziemi. Pokonał szybko dystans pomiędzy wyjściem a kępą drzew i skrył się w cieniu. Szybko uspokoił oddech i patrzył jak wrogowie wysypują się na zewnątrz i nieudolnie próbują wykryć wzrokiem rebelianta, który uciekł im sprzed nosa. Jasnowłosy zaśmiał się pod nosem, czekając, aż Alex przejdzie do ataku. Jak na zawołanie, jeden z wrogów krzyknął, upadł na ziemię i chwycił nogę, którą sekundę wcześniej trafił pocisk. Reszta zaczęła strzelać na ślepo dookoła, co wypłoszyło różne zwierzęta ze swoich kryjówek. W ciągu minuty, pięciu Unikatowych zostało rannych, a kolejni trzej, martwi. W pewnej chwili ostrzał ustał, ktoś coś krzyknął, jednak King nie zdołał odróżnić słów, a pozostali żołnierze widocznie się uspokoili, jednak zostali w pogotowiu. Szarooki poczuł ukłucie zdezorientowania. To też była część genialnego planu nowej towarzyszki, która niedawno została księżniczką ścieków? Eylan wstał i bezszelestnie zaczął iść między drzewami bliżej grupki wrogów. Zatrzymał się, kiedy jakaś trójka sprawdzająca krzaki, przeszła tuż obok niego.
-
Niebezpieczeństwo zostało wyeliminowane? – zapytał pierwszy, młody głos, należący do niewidocznego chłopaka.
Nie mógł mieć więcej nić siedemnaście lat.
-
Pojmaliśmy ją. To jedna z tych szumowin – odparł ktoś.
-
Rebelianci? – zapytał ponownie nastolatek.
Odpowiedziało mu twierdzące mruknięcie. Postacie prawdopodobnie chciały pójść dalej, jednak trzeci głos ich powstrzymał.
-
Po co łazimy po krzakach? – warknął. –
Już ją złapaliśmy, więc po co jeszcze brudzić sobie ręce?
Dalsza rozmowa nie obchodziła szesnastolatka, który niedosłyszalnie oddalił się od Unikatowych. Czyli Alex została schwytana. Chłopak postanowił choćby spróbować jej jakoś pomóc. Rozważał kilka opcji, nie zaprzestając marszu, ale żadna nie była do końca bezpieczna.
-
Raz kozie śmierć – mruknął do siebie pod nosem i zawrócił.
Kiedy do jego uszu ponownie trafiły strzępki prowadzonej rozmowy, zbliżył się jeszcze bardziej, by po chwili wyskoczyć na jednego z żołnierzy. Ściął z nóg młodego, ciemnowłosego chłopaczka, który spojrzał na niego przestraszonym wzrokiem, kiedy zacisnął dłoń na jego gardle.
-
Nie podchodźcie, albo zmiażdżę mu tchawicę! – ostrzegł pozostałych, demonstracyjnie mocniej zaciskając uścisk.
Chłopak złapał go za nadgarstek, próbując nabrać powietrza do płuc. Eylan nie chciał go zabić. W tym momencie odgrywał sztukę, mającą ostatecznie doprowadzić go do Alex. Niespodziewanie Poczuł coś zimnego na skroni.
-
Tylko spróbuj, a wpakuję ci kulkę w łeb – krzyknął z furią któryś z mężczyzn.
-
Mieliśmy rozkaz ich nie zabijać, hamuj się – mruknął ostatni Szarooki uśmiechnął się szyderczo i spojrzał na celującego do niego z broni żołnierza.
-
Najpierw mnie złap - powiedział i gwałtownie odchylił się w tył, jednocześnie pociągając rękę napastnika, co sprawiło, że zamiast w głowę Podziemnego, strzelił w ziemię.
Blondyn szybko podniósł się i przybrał obronną pozycję, pozwalając trzeciemu i jednocześnie najbardziej opanowanemu wrogowi, zajść się od tyłu. Udawał, że nie widzi jego ruchów. Po kilku sekundach poczuł, że ów ktoś łapie go za ramiona i w pasie. Zaczął się wyrywać, jednak to na niedużo się zdało. Po krótkiej szarpaninie pozwolił zawlec się do ich tymczasowego obozu. Mężczyźni popełnili ten błąd i go nie przeszukali, prawdopodobnie sądząc, że skoro nie użył broni w ataku na nich, pewnie takowej nie posiada. Skrępowano jego nadgarstki kawałkiem liny, to samo robiąc z kostkami. Ktoś zaciągnął go na obrzeża lasku, gdzie zauważył związaną i przywiązaną do jakiegoś słupka Alex. Mamrotali coś, lecz taśma, którą zaklejono jej usta, skutecznie tłumiła dźwięki. Potulnie siedział i patrzył na Unikalnego, który unieruchomił go w podobny sposób co dziewczynę. Odszedł po chwili, bluzgając wymyślnie na blondyna, któremu z ust nie schodził uśmieszek.
-
No, księżniczko, dałaś się złapać? - zaśmiał się, patrząc jak jasnowłosa unosi brew w ironicznym geście. -
Spokojnie, ja tylko przyszedłem cię uratować. Niczym prawdziwy rycerz.
Zaczął szamotać się, chcąc sięgnąć nadgarstkami do spodni. Zajęło mu to kilka minut, ale w końcu wyjął nóż, za pomocą którego przeciął więzy. Podszedł do towarzyszki i uwolnił jej usta od kawałka taśmy. Zaczął przecinać liny.
-
Dobijamy resztę czy uciekamy? - zapytał, kiedy Alex stała już w pełni uwolniona.
<Alex, Kopciuszku?>