- If i were a zombie, I’d never eat your brain. I’d just want your heart... -
nagle przestała śpiewać wraz z alarmem, po czym się delikatnie wychyliła w bok
unosząc brew - co jest...?
Przymrużyła oczy, by dojrzeć coś co miało teraz nastąpić. Nagle zza rogu wybiegło dziecko, mniej więcej w wieku sześciu lat. Dziewczynka miała na sobie parę zadrapań oraz sukieneczkę w kolorach fiołkowych. Płakała, lecz po chwili potknęła się o wystający beton, co skutkowało zeskoczenie dziewczyny z okna jak i zarzucenie instrumentu na plecy. Szatynka bardziej się poryczała, gdy stamtąd skąd przebiegła - wybiegli te potwory, zwane Zarażonymi. Buntowniczka rozszerzyła oczy i się cofnęła w tył, by przemyśleć wszystkie za i przeciw. Przeklnęła pod nosem, gdy tylko usłyszała głośniejszy płacz małej damy w opałach, więc ruszyła biegiem w jej stronę, po czym wzięła na ręce próbując unikać ataków martwych istot, które jakimś dziwnym cudem żyją. Poczuła mocny uścisk na szyi należący do małej istotki przez co delikatnie się uśmiechnęła i wtuliła ją w siebie tak jak dziecko pluszowego misia. Już nie raz widziała co się dzieję z tymi co zostają na ich pastwę, lecz to jeszcze dziecko i niczym nie zasłużyło, by skończyć tak, a nie inaczej. Skręcając prawie co się nie wywaliły. Spojrzała jeszcze za siebie, a następnie zobaczywszy oddziały Unikatowych odetchnęła z ulgą. Nie mogła przecież teraz nastawić się na walkę bez stroju ochronnego, więc niewiele myśląc ruszyła w stronę pomagających, lecz w pewnej chwili stanęła w miejscu i przycisnęła dziecko do siebie. Czemu? Gdyż na Unikatowych spadł deszcz tych szczurów, które za wszelką cenę chciały zabić żywych. Bez słowa obróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie będąc cały czas ostrożną i czujną.
- No dobrze kochanie. Gdzie są twoi rodzice? - mruknęła Alex do małej osóbki - No dobrze, to głupi pomysł jednak... może inaczej. Jak się nazywasz, Słoneczko?
- Latoya prze pani... - zluźniła uścisk, po czym delikatnie pochyliła się w tył, by móc zobaczyć swą wybawicielkę.
- Nie prze pani, lecz Alex. A teraz nie płacz, bo ich zwabisz do nas, a tego chyba nie chcemy? Obiecuję ci, że kiedyś to się skończy, lecz trza się trochę lepiej postarać. - uśmiechnęła się do dziecka.
Buntowniczka przeszła parę przecznić z nową towarzyszką w poszukiwaniu jakiegoś bezpiecznego miejsca, by przeczekać to wszystko nawet i parę dni. Mijając jeden ze sklepów, w pewnej chwili do głowy przyszła pewna myśl. Spiorunowała wszystko swymi oczami, lecz wzrok zatrzymał się jedynie na czerwonym samochodzie, do którego podeszła i z trudem otworzyła drzwi od strony pasażera bez pomocy kluczyków. Posadziła Latoya'e na jednym z siedzeń, zapięła pas z uśmiechem, a następnie zamknęła drzwi, by móc udać się do jednego z sklepów, a raczej tego co pozostało. Idąc wzdłuż ulicy można było zobaczyć sklepy z różnymi rzeczami, a to spożywczy, alkoholowy lu z zabawkami. W pewnej chwili potknęła się o coś miękkiego, więc spojrzała w dół, po czym podniosła ową rzecz. Był to pluszowy misiek w szarym kolorze i z błękitną muszką. Zrobiwszy krok w tył rzuciła się do ucieczki, gdzie stało auto wraz z towarzyszką, gdy była na miejscu szybko otworzyła drzwi i próbowała odpalić auto tak jak to robią złodzieje przeważnie. Gdy wyszedł pierwszy z gromadki umarlaków, maszyna głośno zamruczała dziewczyna nadepnęła na gaz przez co samochodów ruszył do przodu. Pierwsze kilometry jazdy były niezbyt przyjazne jak i bezpieczne jeśli co chwilę na maskę spadało coś pół martwego. Coś, co chce zabić za wszelką cenę.
Po paru minutach dotarli do schronu, gdzie było dużo osób poszkodowanych zazwyczaj. Wyjęła dziewczynkę z auta, którą zaniosła wraz z pluszakiem do środka budynku, w którym zajęli się nią prawidłowo. Tam też białowłosa miała zamiar przeczekać falę.
Przymrużyła oczy, by dojrzeć coś co miało teraz nastąpić. Nagle zza rogu wybiegło dziecko, mniej więcej w wieku sześciu lat. Dziewczynka miała na sobie parę zadrapań oraz sukieneczkę w kolorach fiołkowych. Płakała, lecz po chwili potknęła się o wystający beton, co skutkowało zeskoczenie dziewczyny z okna jak i zarzucenie instrumentu na plecy. Szatynka bardziej się poryczała, gdy stamtąd skąd przebiegła - wybiegli te potwory, zwane Zarażonymi. Buntowniczka rozszerzyła oczy i się cofnęła w tył, by przemyśleć wszystkie za i przeciw. Przeklnęła pod nosem, gdy tylko usłyszała głośniejszy płacz małej damy w opałach, więc ruszyła biegiem w jej stronę, po czym wzięła na ręce próbując unikać ataków martwych istot, które jakimś dziwnym cudem żyją. Poczuła mocny uścisk na szyi należący do małej istotki przez co delikatnie się uśmiechnęła i wtuliła ją w siebie tak jak dziecko pluszowego misia. Już nie raz widziała co się dzieję z tymi co zostają na ich pastwę, lecz to jeszcze dziecko i niczym nie zasłużyło, by skończyć tak, a nie inaczej. Skręcając prawie co się nie wywaliły. Spojrzała jeszcze za siebie, a następnie zobaczywszy oddziały Unikatowych odetchnęła z ulgą. Nie mogła przecież teraz nastawić się na walkę bez stroju ochronnego, więc niewiele myśląc ruszyła w stronę pomagających, lecz w pewnej chwili stanęła w miejscu i przycisnęła dziecko do siebie. Czemu? Gdyż na Unikatowych spadł deszcz tych szczurów, które za wszelką cenę chciały zabić żywych. Bez słowa obróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie będąc cały czas ostrożną i czujną.
- No dobrze kochanie. Gdzie są twoi rodzice? - mruknęła Alex do małej osóbki - No dobrze, to głupi pomysł jednak... może inaczej. Jak się nazywasz, Słoneczko?
- Latoya prze pani... - zluźniła uścisk, po czym delikatnie pochyliła się w tył, by móc zobaczyć swą wybawicielkę.
- Nie prze pani, lecz Alex. A teraz nie płacz, bo ich zwabisz do nas, a tego chyba nie chcemy? Obiecuję ci, że kiedyś to się skończy, lecz trza się trochę lepiej postarać. - uśmiechnęła się do dziecka.
Buntowniczka przeszła parę przecznić z nową towarzyszką w poszukiwaniu jakiegoś bezpiecznego miejsca, by przeczekać to wszystko nawet i parę dni. Mijając jeden ze sklepów, w pewnej chwili do głowy przyszła pewna myśl. Spiorunowała wszystko swymi oczami, lecz wzrok zatrzymał się jedynie na czerwonym samochodzie, do którego podeszła i z trudem otworzyła drzwi od strony pasażera bez pomocy kluczyków. Posadziła Latoya'e na jednym z siedzeń, zapięła pas z uśmiechem, a następnie zamknęła drzwi, by móc udać się do jednego z sklepów, a raczej tego co pozostało. Idąc wzdłuż ulicy można było zobaczyć sklepy z różnymi rzeczami, a to spożywczy, alkoholowy lu z zabawkami. W pewnej chwili potknęła się o coś miękkiego, więc spojrzała w dół, po czym podniosła ową rzecz. Był to pluszowy misiek w szarym kolorze i z błękitną muszką. Zrobiwszy krok w tył rzuciła się do ucieczki, gdzie stało auto wraz z towarzyszką, gdy była na miejscu szybko otworzyła drzwi i próbowała odpalić auto tak jak to robią złodzieje przeważnie. Gdy wyszedł pierwszy z gromadki umarlaków, maszyna głośno zamruczała dziewczyna nadepnęła na gaz przez co samochodów ruszył do przodu. Pierwsze kilometry jazdy były niezbyt przyjazne jak i bezpieczne jeśli co chwilę na maskę spadało coś pół martwego. Coś, co chce zabić za wszelką cenę.
Po paru minutach dotarli do schronu, gdzie było dużo osób poszkodowanych zazwyczaj. Wyjęła dziewczynkę z auta, którą zaniosła wraz z pluszakiem do środka budynku, w którym zajęli się nią prawidłowo. Tam też białowłosa miała zamiar przeczekać falę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz