niedziela, 13 marca 2016

Od Kazuyoshi'ego do kogoś

"- Możesz przestać za mną łazić? - zapytałam szeptem.
- Najpierw musisz coś dla mnie zrobić. - odparł duch martwego chłopca, który od jakiegoś czasu łaził za mną. - Tylko ty mnie widzisz. Znasz może niskiego blondyna, ma z 16 lat, ma na imię Hino Sai. - zamilkłam. Kiwnęłam głową po namyśle. - Zaprowadź mnie do niego. Muszę mu coś powiedzieć, a ty mu to powiesz. On mnie nie usłyszy. - powiedział wręcz z błagalnym głosem. Zmierzyłam chłopca wzrokiem, po czym kiwnęłam głową. Ruszyłam w stronę szkoły. Znałam tego chłopaka, czasem mu przynosiłam notatki z lekcji, bo on z nikim nie rozmawia, prócz ze mną. A to tylko dlatego, że mu pomogłam. W czym? W samoobronie. Nauczyłam go walki i teraz nikt się nad nim nie pastwi. Ale nic więcej, rzadko z nim gadam. - Idziemy do niego teraz? - kiwnęłam głową i spojrzałam na niego, przez co nie zauważyłam tajemniczego nieznajomego, z którym po chwili się zderzyłam lądując na ziemi, pod nim. Zabolała mnie głowa i łokcie, oraz tyłek. Takie niespodziewane upadki są najgorsze. Usłyszałam tylko miauczenie, a po chwili osoba ze mnie zeszła.
- Przepraszam. Nie zauważyłem cię. - odparł i podał mi rękę. Złapałam się wpierw za głowę i wskazałam palcem wskazującym, aby zaczekał. Siedziałam tak z kilka sekund, może z pięć, aż mi głowa przestała pulsować, znowu widziałam normalnie i nie kręciło mi się w głowie. Przyjęłam pomoc chłopaka.
- Jak ty chodzisz?! - usłyszałam głos tego chłopca, który jeszcze mnie nie opuścił. Spojrzałam na niego kątem oka.
- Mógłbyś następnym razem uważać. - powiedziałam spokojnie."

Otworzyłem oczy. "Znowu dziwny sen" pomyślałem. Czasem śnię jako dziewczyna, która widzi duchy, a innych przykładów nie chce mi się wymieniać. I tak to jest. Wstałem leniwie z łóżka, którym w prawdzie była podłoga, pokryta kocem z cienką poduszką pod głowę. Było dopiero po siódmej, więc słońce już pojawiło się na niebie oświetlając wszystko. Wszedłem do łazienki, gdzie się ogarnąłem. Wyszedłem z niej już ogarnięty, ubrany, a następnie skierowałem się do kuchni. Tam jedynie zrobiłem sobie herbatę, z dwoma łyżeczkami cukru, bez cytryny, a w czasie parzenia wody, zacząłem robić sobie kanapki z mięsem, pomidorem i sałatą. Zjadłem tylko jedną, bo głodny zbyt nie byłym. Gdy wypiłem herbatę, wyszedłem z domu. Przeszył mnie zimny wiatr, więc się wróciłem po kurtkę.
Kroczyłem chodnikiem zamyślony, aż nagle się poślizgnąłem na śliskim lodzie, który znajdował się na chodniku. Po przejechaniu kilku metrów, od razu na kogoś wpadłem, waląc komuś w nogi. W ten właśnie sposób tajemnicza osoba spadła na mnie.
<Ktoś się skusi?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz