sobota, 13 lutego 2016

Od Alex cd. Eylana

Buntowniczka przemyślała w głowie wszystkie za i przeciw wobec nowego, futrzastego przyjaciela swego towarzysza. Oparła się o próg, po czym spojrzała w bok, by nie móc zbytnio na to przedstawienie patrzeć. Jakoś nie kusiło jej to, by uczepił się jej ktoś jeszcze. Przecież jeden ktoś to i tak jest już o wiele za dużo, lecz... przynajmniej ma się do kogo odezwać. Westchnęła, po czym rzekła:
- Tia, lecz ja po tym nie sprzątam. Twój pies, twoje obowiązki. - uniosła ręce ku górze jak zatrzymany przez policję, po czym się odwróciła, lecz coś ją powstrzymało.
- Dzięki! Jesteś super! - chłopak wtulił się w dziewczynę bardziej.
Spojrzała na niego zdziwiona tym co teraz się stało, po czym na białą bestię, która patrzyła na nią swymi czarnymi, dużymi paczałkami. Alex w pewnej chwili prychnęła na co Eylan się oderwał od niej z wielkim uśmiechem na twarzy, po czym w podskokach jak Czerwony Kapturek w drodze do babci ruszył do Argona. Westchnęła, spojrzała za ramienia i ruszyła w stronę pomieszczenia, z którego przyszła. Swe kroki skierowała natomiast w stronę wybitego okna, w którym siadła wypatrując jakby niebezpieczeństwa. Podkuliła nogi, opatuliła je ramionami, a głowę położyła na kolanach, lecz mimo to była cały czas czujna. Nie mogła pozwolić sobie zbytnio na zabawę w kłopoty, gdy nie jest sama, a jest z sierotą i jego pupilkiem. Na samą tę myśl parsknęła cicho śmiechem. Wyprostowała się, jedną nogę położyła na podłodze, a wzrok utknął w postać, która była coraz bliżej białowłosej. Pies wesoło merdał ogonem nawet, gdy siadł przy niej i przyglądał się. Odczekała chwilę, by nie mieć niespodzianki typu wejście Eylana i ponowne nazywanie ją "księżniczką". Nic. Wyciągnęła bladą dłoń w stronę zwierzęcia, by następnie móc go trochę podrapać za uchem, a delikatny uśmiech pojawił się na twarzy. Jednakże cały czas miała głupie wrażenie, że nie są tu sami, że ktoś cały czas za nimi chodzi i czeka na odpowiednią okazję, by zrobić prawdopodobnie niemiłą niespodziankę. Mruknęła coś pod nosem na co wielka kupa futra zareagowała natychmiast podnosząc łeb wyżej. Pamiętała jak kiedyś też miała zwierzę, lecz je ukrywała, bo rodzice nigdy takowych istot nie tolerowali, gdyż uważali je za zarazę pcheł oraz brudu. Nagle pies wskoczył jej na nogi, położywszy przednie łapy zaczął szczekać przez wybite okno. No nie wierzę. pomyślała sobie, po czym zgrabnie wyskoczyła z budynku, by móc chwilę później znaleźć się przed uciekinierem. Śnieg się zapadł pod ciężarem.
- Gdzie ty znowu się wybierasz, rycerzyku? - skrzyżowała ręce na piersi, uniosła prawą brew w oczekiwaniu na odpowiedź.
- Yyy... nie twoja sprawa, księ... - King zmierzył ją wzrokiem, gdy ta mu przerwała.
- Nie nazywaj mnie księżniczką, bo nawet nią nie jestem. Dopiero co oberwałeś kawałkiem drewna, a już ponownie gdzieś idziesz! - w głowie zrodziła się nowa myśl, przez co buntowniczka się tylko uśmiechnęła.
Wzruszyła ramionami, a następnie wyminęła delikatnie trącając go ramieniem. Chłopak syknął, prawdopodobnie przeklnął pod nosem jak i zacisnął dłonie w pięści, które następnie rozluźnił. Czyżby coś go powstrzymało od wdania się w bójkę z dziewczyną, która mu pomogła choć mogła zostawić? A może wpadł na kolejny pomysł, by zdenerwować swą towarzyszkę? Przed wejściem do budynku dziewczyna zagwizdała, by przywołać stworzenie, które zaraz zjawiło się przy niej, a następnie przy Rycerzyku, który znalazł się w śniegu. Dobry pomysł z psem. Może to powstrzyma chłopaka od drażnienia siedemnastolatki. Będąc w budynku ponownie uwaliła się w tamtym miejscu, lecz tym razem bardziej była wyluzowana przez co mogła pozwolić sobie na prawdziwy odpoczynek. Panowała absolutna cisza, której towarzyszył jedynie cień, mróz jak i od czasu do czasu powiew wiatru. Nie przeszkadzało to w niczym odpoczywającej, gdyż czasami bywało gorzej. Nabrała powietrza w płuca, przekręciła głowę w bok, a ręce położyła skrzyżowane na klatce piersiowej, po czym zasnęła.
Ulice były puste, a w domach panował mrok. Cisza zalała całe miasteczko wraz z niebezpiecznymi i dziwnymi przeczuciami. Niektóre domy były ruiną, niektóre miały tylko powybijane okna, bądź rozwalone drzwi, a niekiedy brakowało paru cegieł w ścianie. Mogłoby się wydawać, iż miasto jest opuszczone, że nie ma w nim ani jednej żywej duszy, ale jednak pozory potrafią mylić. Główną ulicą szła dziewczynka tuląca pluszowego misia. Miała porwaną sukienkę, a raczej granatowy płaszcz, który toczył się za małą po mokrym betonie. Obserwowała wszystko z ciekawością w oczach przez co rodziło się więcej pytań typu "co tu się stało?". Jasnowłosa w pewnej chwili się zatrzymała raptownie, widząc jak coś poruszyło się w jednym z budynków. Przekręciła główkę delikatnie w bok, by szare oczka mogły dostrzec coś więcej, coś co ją zaciekawiło, więc ruszyła w tamtą stronę. Za wszelką cenę chciała wiedzieć co to takiego było. Opuszkami palców musnęła ścianę, z której schodził cynk jak i farba. Zagłębiając się dalej w zabytek dziewczynka nagle krzyknęła, gdyż przeżarta drewniana podłoga w końcu się złamała pod ciężarem. Całe szczęście spadła na stertę materiałów tym samym odkrywając nowe miejsce. Miejsce, które było tajemnicze oraz na swój sposób piękne. Wstała, po czym opadła ponownie na materiał. Jęknęła z bólu jaki towarzyszył jej przy otwartej ranie na prawej nodze oraz paru zadrapaniach. Próbowała dalej, lecz każda kolejna próba oznaczała kolejną dawkę bólu i krwi.
- Dzielna z ciebie dziewczynka. Może ci pomóc? - usłyszała głos należący do postaci ukrywającej się w cieniu.
- Kto... nie, nie potrzebuje pomocy. Dam sobie radę. - mruknęła delikatnie marszcząc nosek. - Ukrywać się nie musisz przede mną.
- Niech ci będzie. Ale jak nie potrzebujesz pomocy to... nie pokaże się. A uwierz mi, że tutaj milutko nie jest. - śmiech. Chwilę po nim rozległa się cisza
- No dobrze! Potrzebuje pomocy, wróć... 
Nagle z cienia wyłoniły się jasne włosy, a zaraz za nimi ich właściciel z delikatnym uśmiechem na twarzy. Chłopiec w przeciwieństwie do poszkodowanej miał na sobie całe aczkolwiek zbyt duże ubrania będące w kolorach brązu i bieli. Był mniej więcej w jej wieku. Podszedł bliżej, kucnął, lecz najpierw zerwał kawałek swego ubrania i oplótł nim ranę rówieśniczki. Minęło parę minut, w tym czasie dzieci wymieniały się zdaniami, śmiały, a niekiedy i śpiewały. Wymyślili nawet własną piosenkę, a raczej wierszyk, który znali tylko oni...
Alex nagle się obudziła słysząc jakiś hałas dobiegający z drugiego pomieszczenia, co skutkowało natychmiastowym wstaniem na równe nogi. Przeciągnęła się, po czym ruszyła w stronę owego dźwięku, by sprawdzić co tam się właściwie dzieje. Będąc na miejscu nic nie zobaczyła na co uniosła jedynie brew ku zaskoczeniu. Przeleciała wszystko wzrokiem, by upewnić się czy jest aby na pewno bezpiecznie, po czym odwróciwszy się jej plecy styknęły się z zimną podłogą. Po obu stronach głowy były ręce, a nad nią twarzyczka znajomej osoby, przez co próbowała zrozumieć co się właściwie teraz wydarzyło i dlaczego to musiało przytrafić się jej.
- Argon, jeśli to twoja sprawka to cię ubije! - warknęła patrząc w stronę zwierzęcia, które spadło i przekręciło tylko mordkę, po czym na Kinga. - Mógłbyś się podnieś, a nie tak wisieć nade mną? 
Dziewczyna widząc szyderczy uśmiech towarzysza od razu zdała sobie sprawę, że ten zrobi teraz wszystko, by ją w jakiś tam sposób zdenerwować, więc zaczęła się wyrywać, lecz bez rezultatu. Próbowała także w jakiś sposób dostać się do broni, nawet wołała psa, lecz ten tylko siedział i patrzył na zakończenie tego przedstawienia, by móc potem wyrażać swe opinie tak jak widzowie oglądając swój ulubiony serial, w którym dwaj główni bohaterowie znajdują się w głupiej sytuacji. W pewnej chwili odpuściła, sygnalizując wcześniej spojrzeniem kątem oka w bok.
- Puścisz mnie w końcu? Proszę.

 <Eylan?>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz