Po jakimś czasie zrezygnowałam z gonitwy, która w sumie od
razu była skazana na niepowodzenie. Wlazłam na pierwsze drzewo, które przypadło
mi do gustu i obowiązkowo zabrałam ze sobą suczkę Husky.
-Skoro już i tak wszędzie za mną chodzisz, to chyba powinnam wymyślić ci jakieś imię... Może... Shirley? Tak. Podoba mi się. A tobie? - Zapytałam suczki.
Ona tylko entuzjastycznie pomachała ogonkiem.
-Uznam to za tak. - oznajmiłam, uśmiechając się.
Shiri wlazła mi na kolana, a ja odłamalam odpowiednią według mnie gałązkę, wyciągnęłam scyzoryk i zaczęłam tworzyć nowy łuk. Bo gdzie tu teraz znajdę nowy, robiony maszynowo łuk!? Gdy skończyłam rzeźbić, zostało mi tylko znaleźć coś, co posłuży mi za cięciwę. Zlazłam z drzewa i rozejrzałam się. Znalazłam coś, co z braku-laku mogło być. Wróciłam do mojej tymczasowej bazy wypadowej i zamocowałam cięciwę. Teraz tylko przydałoby się ten mój pseudo-łuk wypróbować. Zauważyłam dziewczynę, którą wcześniej goniłam. Uśmiechnęłam się złośliwie. Nie chciałam jej zabić, a jedynie lekko zranić. Naciągnęłam cięciwę i czekałam na odpowiedni moment. Gdy wypuściłam strzałę, ta ze świstem przecięła powietrze. Pocisk minął cel mojego ataku o włos. Zaklnęłam pod nosem. Dziewczyna obróciła się w kierunku , z którego wyleciała strzała.
~*~
Rozmyślałam, idąc pustą uliczką z łukiem w ręku i kołczanem przewieszonym przez ramię. Shirley grzecznie dreptała za mną. Czy ten dzień mógłby być dziwniejszy? W ciągu jednego dnia, przeżyłam bombę przeciwpiechotną, zdobyłam w psie przyjaciela, w kimś swojej rasy pewnie wroga, straciłam ulubiony łuk, sprawiłam sobie nowy.. Chyba nic mnie już dziś nie zaskoczy.. Z zamyślenia wyrwał mnie upadek na plecy i przygniecenie przez jakiegoś faceta. Co jak co, ale był dosyć ciężki.
-Czy byłbyś taki miły i zszedłbyś ze mnie? - zapytałam tak głośno, na ile pozwalało mi ograniczenie dopływu powietrza.
-Skoro już i tak wszędzie za mną chodzisz, to chyba powinnam wymyślić ci jakieś imię... Może... Shirley? Tak. Podoba mi się. A tobie? - Zapytałam suczki.
Ona tylko entuzjastycznie pomachała ogonkiem.
-Uznam to za tak. - oznajmiłam, uśmiechając się.
Shiri wlazła mi na kolana, a ja odłamalam odpowiednią według mnie gałązkę, wyciągnęłam scyzoryk i zaczęłam tworzyć nowy łuk. Bo gdzie tu teraz znajdę nowy, robiony maszynowo łuk!? Gdy skończyłam rzeźbić, zostało mi tylko znaleźć coś, co posłuży mi za cięciwę. Zlazłam z drzewa i rozejrzałam się. Znalazłam coś, co z braku-laku mogło być. Wróciłam do mojej tymczasowej bazy wypadowej i zamocowałam cięciwę. Teraz tylko przydałoby się ten mój pseudo-łuk wypróbować. Zauważyłam dziewczynę, którą wcześniej goniłam. Uśmiechnęłam się złośliwie. Nie chciałam jej zabić, a jedynie lekko zranić. Naciągnęłam cięciwę i czekałam na odpowiedni moment. Gdy wypuściłam strzałę, ta ze świstem przecięła powietrze. Pocisk minął cel mojego ataku o włos. Zaklnęłam pod nosem. Dziewczyna obróciła się w kierunku , z którego wyleciała strzała.
~*~
Rozmyślałam, idąc pustą uliczką z łukiem w ręku i kołczanem przewieszonym przez ramię. Shirley grzecznie dreptała za mną. Czy ten dzień mógłby być dziwniejszy? W ciągu jednego dnia, przeżyłam bombę przeciwpiechotną, zdobyłam w psie przyjaciela, w kimś swojej rasy pewnie wroga, straciłam ulubiony łuk, sprawiłam sobie nowy.. Chyba nic mnie już dziś nie zaskoczy.. Z zamyślenia wyrwał mnie upadek na plecy i przygniecenie przez jakiegoś faceta. Co jak co, ale był dosyć ciężki.
-Czy byłbyś taki miły i zszedłbyś ze mnie? - zapytałam tak głośno, na ile pozwalało mi ograniczenie dopływu powietrza.
<Alex? Kazu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz