Boże, co za bachor. Mała dziewczynka darła się wniebogłosy.
Jeszcze nam tylko brakowało, żeby nas wykryli. W Takeru odezwał się matczyny
instynkt, szkoda tylko, że wyłączył się chwile po tym kiedy mała obśliniła mu
całą koszulkę. Biegłam dosłownie dwa lub trzy metry przed nim, chłopak na
próżno mnie gonił, dziewczynka skutecznie go obciążała. Takeru robił się
czerwony na twarzy. Zatrzymałam się, niech mnie biedaczek dogoni, wyglądał tak
jakby zaraz miał rzucić tą dziewczynką niczym jakimś mięsem armatnim. Zrównał
się z mną, dysząc głośno uparcie targał bachora na plecach. Dziewczynka ryczała
jak zarzynana świnia. Takeru najwidoczniej powstrzymywał się od ukręcenia jej
łba, zamachnęłam się trzymaną przeze mnie bronią i gładką częścią ogłuszyłam
drącą się dziewczynkę. Że też nie mogła zginąć razem z rodzicami. Wreszcie
zapadła cisza, oczywiście jeśli nie liczyć krzyków innych ludzi. Głowa
dziewczynki opadła na ramię Takeru.
- Wreszcie! – powiedział zadowolony.
Wyprzedził mnie jednak po chwili zatrzymał się nagle. Tuż
przed nim przeleciał pocisk z karabinu. Spojrzałam na dach jednego z budynków,
na którym ukrywało się kilku Unikatowych. Szybko nas znaleźli, pewnie przez tą
gówniarę. Puściliśmy się biegiem, byleby uciec od strzelających żołnierzy.
Schowaliśmy się w zaułku, Takeru wyciągnął niewielką mapkę z kieszeni, była
cała pomięta, gdzieniegdzie porwana. Rozejrzał się dookoła.
- Tam idziemy – oznajmił wskazując na zachód.
Spojrzałam na niego nie ukrywając niezadowolenia.
- Oh tak! Ty wydaj rozkaz, księżniczko na ziarnku grochu –
wykrzyczał mi w twarz. – Możemy już iść czy dalej będziesz wybrzydzać, że raz
na jakiś czas to ja wydam rozkaz.
- Pff – prychnęłam odwracając wzrok – chodź, chyba, że masz zamiar
tu zdechnąć – wysyczałam pukając go w czoło.
Takeru miał chyba ochotę mnie zamordować, cóż, kiedy
indziej, pociągnęłam go za rękę. W miejscu gdzie wcześniej staliśmy wylądowały
nietrafione pociski. Przebiegliśmy kilkanaście metrów kiedy zauważyliśmy właz w
ziemi. Rozglądałam się dookoła czy nikt aby nie ma nas na muszce. Takeru odsunął ciężką pokrywę i zniknął pod ziemią. Chile później ja też się tam
znalazłam. Chłopak włączył lekko świecącą latarkę i poświecił mi światłem w twarz. Zmrużyłam oczy.
Przyglądałam się Takeru przez dłuższą chwilę, czegoś mi brakowało.
- GDZIE JEST DZIEWCZYNKA?!
Ta mała gówniara została na górze, cudownie.
<Takeru?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz