niedziela, 21 lutego 2016

Od Akiry cd. Eylana - Fala 21 Lutego

Chłopak spojrzał zdziwiony na Akirę. Zdziwił się, że osoba, która zna go dopiero jeden dzień prosi go o nauki. Nie, to nie to go zdziwiło. Wszyscy żyją już jakiś czas w świecie opanowanym przez zarażonych. To niemalże jest niemożliwe przetrwać bez takiej umiejętności jaką jest strzelanie. Chyba, że ktoś żyje dzięki innym czerpiąc korzyści z ich pracy, samemu nie dając nic od siebie. Przez głowę blondyna przelatywało mnóstwo myśli. Dziewczyna spoglądała na stworzenia, które niegdyś były ludźmi, a teraz stali się nędznymi kreaturami. Osoby, które zazwyczaj ją otaczały nie pozwoliłyby na pokazanie jej świata takiego jaki jest za murami.
King został wyrwany ze swoich myśli przez urywający się głos mężczyzny, który sygnalizował o nadchodzącej fali. Strażnicy ruszyli do zatrzymania osoby naruszającej spokój, choć i tak większość mieszkańców wpadło w panikę. Eylan rozglądnął się dookoła. Większość zarażonych „zniknęło”. Lampy powoli gasły, aby zmniejszyć widoczność obozu. Rozległ się krzyk kobiety. Paznokcie Kanji wbiły się w dłoń King’a pozostawiając półokrągłe ślady. Chłopak lekko syknął, a następnie jeszcze raz rozejrzał się, aby wiedzieć w jakiej sytuacji się znajdują. Panująca wokół ciemność nie pozwalała na dokładne wybadanie otoczenia. Dźwięk wystrzelonego pocisku i kłapnięcie zgniłymi zębami dosięgających ramie mężczyzny, który wcześniej został obezwładniony. Przerażony mężczyzna wykrzyczał kilka przekleństw kierowanych w stronę strażników, którzy nie potrafili w porę zareagować na atak trupów. Eylan chciał udać się w bezpieczną kryjówkę, ale po chwili przypomniał sobie, że ma dodatkową kulę u nogi, która bezmyślnym wzrokiem wpatrywała się w dal. Próbując ruszyć szesnastolatkę z miejsca mówił do niej o błahostkach, aby jej myśli nie obracały się wokół wydarzeń, które miały miejsce kilka sekund temu. Akira pomimo chęci nie mogła się ruszyć. Została sparaliżowana przez strach. Wszystko docierało do niej z wielkim opóźnieniem. Uginały się pod nią nogi. Marzyła by znów znaleźć się w swoim pokoju, gdzie te paskudne stwory nie mogły jej dosięgnąć. Nagle na jej ciele owinęły się chude ramiona należące do King’a, choć nadal w swojej dłoni trzymała jego rękę. Drgnęła, gdy na swoim karku poczuła jego niespokojny oddech. Jej przód wciąż był otulony przez ciemność i chłód nocy.
-Królisiu jeśli chcesz wrócić do domu cała to musisz iść ze mną, rozumiesz? – wyszeptał cicho.
Kanji pokiwała twierdząco głową i jeszcze przez chwilę trwała w uścisku blondyna, po czym została puszczona. Wziąwszy głęboki oddech ruszyła za Kingiem. Rówieśnicy zeszli z muru, na którym wcześniej znajdywali się. Plan Eylan’a polegał na przedostaniu się do kryjówki bez zabijania zarażonych. Chciał oszczędzić amunicje, której miał niewiele. Blondyn zaciągnął Akirę między bloki znajdujące się najbliżej nich. Po ulicach rozlegało się mnóstwo dźwięków, w których skład wchodziły wystrzelane pociski, krzyki ludzi, nieidentyfikowane szmery od zarażonych, którzy zdążyli przedostać się do środka. Chłopak ostrożnie wychylił głowę, aby znaleźć najbezpieczniejszą drogę ucieczki. Zza chmur wyjrzał księżyc, który rzucił swój blask na ulice. W jednej chwili przed Eylanem pojawił się stwór posiadający wystającą kość w miejscu, w którym powinna znajdować się dłoń. Rozdziawił swoje szczęki na całą szerokość ukazując swoje pożółkłe uzębienie. Z niezwykłą siłą rzucił się na chłopaka próbując złapać go w swoje łapsko. King wypowiedział wiązankę przekleństw próbując wyciągnąć pistolet, schowany za pasem jednocześnie odpychając nogą szkaradę. Zarażony pchnięty do tyłu odsunął się zaledwie na kilka centymetrów. Odległość jak i zwinność blondyna pozwoliły na szybkie odbezpieczenie broni oraz oddanie strzału. Pocisk trafił w płat czołowy szkodnika, który osunął się na ziemię. Dźwięk wystrzału przywołał w ich stronę pozostałych zarażonych. Eylan widząc zbliżające się niebezpieczeństwo chwycił Akirę za rękę. Oboje pobiegli w głąb alejki. King odwracał głowę do tyłu, aby widzieć jaka odległość dzieli ich od truposzy. Szesnastolatka starała się spoglądać na swojego towarzysza i drogę. Sam dźwięk kłapania i smród rozkładających się ciał jej wystarczał. Po raz drugi stanęła z zarażonymi twarzą w twarz. Obojgu brakowało tchu. Kanji przez swoją kondycje, a raczej jej brak traciła równowagę. King skręcił do kamienicy próbując zablokować drzwi, do których zaczęły dobijać się umarlaki. Kilka osób wyszło ze swoich mieszkań. Widząc jak dwójka młodych ludzi próbuje odgrodzić się od zarażonych od razu pobiegli im pomóc, przynosząc mnóstwo mebli ze swoich lokum.
Szesnastolatkowie udali się na dach budynku. Chmury znów ukryły tarcze księżyca, pozostawiając ludziom jedynie sztuczny blask od latarni, których nie było za wiele. W powietrzu unosił się zapach zgnilizny jak i prochów, które pochodziły od broni. W mieście rozlegało się mnóstwo krzyków. Kanji stała na samej krawędzi spoglądając w dół, a King usiadł po turecku na ziemi obmyślając nowy plan. Wiedząc, że teraz nic w stanie nie jest wymyślić nic sensownego podniósł się z ziemi. Podszedłszy do dziewczyny wzrok przeniósł w punkt, który obserwowała. Teraz i on obserwował jak grupa zarażonych rozrywa na strzępy małego chłopca, który próbował resztkami sił wezwać pomoc.
-Królisiu chcesz wrócić do domu? – szesnastolatka pokiwała głową w dół i górę nie spuszczając oka z dzieciaka. – Gdzie się kryjesz ze swoją grupą?
-Nie wiem – wybełkotała cicho.
King zdziwił się słysząc, że drobna istotka nie zna położenia swojej kryjówki. Musiała ją znać skoro dzisiaj przyszła na spotkanie.
- Wiem jak trafić do domu idąc od głównej bramy – Eylan wybuchł śmiechem.
- Żartujesz, prawda?! – spojrzał na nią z mając nadzieję, że to nie jest prawda jednak odpowiedź go zdziwiła.
Wpatrywał się w Kanji, która spuściła głowę w dół. Nie mogła pojąć dlaczego Eylan tak zareagował. Przecież nic nie zrobiła. Chyba, że właśnie o to mu chodzi. King wrócił na wcześniejsze miejsce rozkładając nogi do przodu. Akira podeszła do blondyna, a następnie usiadła obok niego.
- Może teraz nauczysz mnie strzelać? – zapytała niepewnie.
- Przynajmniej będziesz widzieć czy trafiłaś – podniósł się z ziemi. – Nie mam drugiego pistoletu, a swojego ci nie oddam.
- Mam w plecaku! – uradowała się na wieść, że może teraz czegoś się nauczy.
Ściągnąwszy plecak wyciągnęła broń jak i swoją maskotkę, którą wcisnęła za pasek. Oboje podeszli do krawędzi dachu. Kanji oznajmiła szesnastolatkowi, że jakieś ma umiejętności, ale one ledwo przewyższają zero. Blondyn pogłaskał niższą osobę po głowię, która wciąż była przyodziana w czapkę. Dziewczyna wysłuchawszy krótkiego wykładu Eylan’a ustawiła się w odpowiedniej pozycji. Wciąż nie mogła utrzymać pistoletu w bezruchu. Dłonie jej drżały, gdy w rękach dzierżyła tą broń. Wzięła kilka głębokich wdechów, po czym oddała swój pierwszy strzał, który nie trafił w żadnego zakażonego.
- Nie przyciągnie ich hałas? – spojrzała na chłopaka, który stał kilka centymetrów od niej.
- Przyciągnie, ale pomagamy im pozbyć się tych szkodników. No i jak tylko się przejaśni to znikamy – sam oddał strzał powodując wyeliminowanie jednego trupa.
- Jak to? – zapytała zdziwiona.
-Odprowadzimy cię do domu, wyskakując z pierwszego piętra o ile ta osoba wpuści nas do mieszkania na chwilę.
-Nie skazujemy innych na śmierć?
-Sama chciałaś pouczyć się strzelać, więc im więcej trafnych strzałów tym mniej ofiar – posłał jej uśmiech.
Słysząc takie słowa z ust tak pogodnego chłopaka wystraszyła się, ale przynajmniej miała większą motywacje do oddawania strzałów. Przez całą noc słychać było wystrzelane pociski z różnych stron, które sprawiały, że potwory nie mogły zdecydować się, w którą stronę iść. Większość ocalałych pochowało się we własnych domach. Akira z dziesięciu wystrzałów trafiła siedem razy w jakąkolwiek część ciała szkodników, a dwa razy w ich głowę. Zaraz po skończeniu amunicji Eylan zaciągnął dziewczynę do mieszkania, z którego chciał uciec. Mieszkańcy nie zgodzili się na ich „wizytę”, ale blondyn wszedł tam na siłę. Kanji nie mogła przemóc się do skoku jednak widok poruszających się ciał zmusił ją do tego. Przedostali się do głównej bramy, która była całkowicie opustoszała. Na murze nie było ani jednego strażnika, który pilnowałby porządku. King wysłuchał kilkakrotnie instrukcje jak dotrzeć do domu Królisia, który wciąż trzymał się tyłu. Znajdując się w miejscu, gdzie Akira miała spotkać się z Michaelem obojgu ukazało się niewielkie auto, które szesnastolatka od razu rozpoznała. Wyprzedziła Kinga biegnąc do maszyny, ale chłopak zdążył chwycić ją za dłoń sygnalizując, że póki co nie jest bezpiecznie. Kanji wyrwała się z uścisku. Przykleiwszy się do jednej z szyb zapukała do środka. Osoba w środku od razu zareagowała wysiadając z auta. Pomimo buzującego gniewu starał się opanować. Powoli zbliżając się do dziewczyny wyklinał pod nosem. Akira była zdziwiona taką reakcją, dlatego wycofywała się. King widząc tą sytuację podbiegł do starszego mężczyzny, a następnie odepchnął go od Królika. Michael wymierzył prawą pięścią w twarz blondyna, który wykonał krok w tył próbując utrzymać równowagę. Kanji podbiegła do Eylan’a powstrzymując tym samym swojego opiekuna od ponownego zadania ciosu. Szesnastolatek od razu wyczuł, że nie polubi starszego osobnika. Rówieśniczka zaczęła wszystko tłumaczyć, ale w swojej wypowiedzi nie zawarła formy osobowej co do siebie, dlatego Eylan wciąż utrzymywał, że królik to młody chłopaczek. Michael nakazał wsiąść swojej podopiecznej do samochodu. Szesnastolatka grzecznie wsiadła do środka, gdy dwudziestopięciolatek zgodził się na zabranie King’a, który zgodził się na podróż jedynie, aby zrobić mu na złość. Po paru minutach zjawili się na posesji należącej do państwa Kanji. Blondyn był zdziwiony widokiem domu, w jakim mieszkał Królik. Powoli zaczął zdawać sobie sprawę, dlaczego tak ciężko przeżywała spotkania z zarażonymi. Dostając się do środka od razu wszystkie służące naskoczyły na trójkę z mnóstwem pytań. Michael wziął się za tłumaczenie skąd wziął się chłopak i dlaczego wrócili dopiero teraz. Starsze panie od razu zapytały czy fala nadal trwa. Odpowiedź niestety była twierdząca. Akira zdołała zabrać blondyna z holu do swojego pokoju, który znajdował się na górze. Eylan niepewnie usiadł na ogromnym łóżku dziewczyny oglądając z miejsca wszystko dookoła.
-Poczęstuję cię śniadaniem za to wszystko, co dla mnie zrobiłeś, a następnie puszczę cię wolno, dobrze? – posłała mu uśmiech. – Możesz też przeczekać falę.
Szesnastolatka zniknęła za drzwiami, które prowadziły do jej łazienki zostawiając chłopaka z samym sobą
  
<Eylan?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz