Zabawa, a raczej plan był w miarę bez wad. Widząc, gdy
wszyscy w zasięgu jej wzroku zwijali się z bólu, nie przypuszczała wówczas, iż
kogoś musiała pominąć przez przypadek. Wiedziała o tym, iż kogoś jej tam
brakuje. W pewnym momencie źrenice pod maską się rozszerzyły, a bicie serca
znacznie przyspieszyło. Jednakże szybko się opanowała, lecz niepotrzebnie.
Cofając się poczuła, że wpadła na coś, a raczej kogoś kto był wrogo nastawiony.
Odwróciła się tym samym pokazując, że jest gotowa do walki. Ową przeszkodą był
wysoki, z szyderczym uśmieszkiem szatyn, który przekrzywił głowę zainteresowany
zapewne tym co kryje się pod kapturem jak i maską. Dziewczyna wyprostowała się
cały czas bacznie obserwując mężczyznę, by nie mieć potem jakiejś
niespodzianki. W sumie co się dziwić, gdy ciekawość jest większa. Nie każdy wie
kim jest istota kryjąca się pod maską. W pewnej chwili znudziło Alex patrzenie
jak i cisza, więc rzuciła się szybko do ucieczki tam gdzie ją nogi poniosą oraz
z myślą, czy chłopak będzie próbował ją schwytać. Przemknęła susem między
drzewami, biegnąc w głąb lasu, do celu. Niestety nie udało się. Chłopak znikąd
się pojawił, by móc swą ofiarę powalić na ziemię i zaczekać na przybycie
pozostałych. Oczywiście próbowała się wyrwać, lecz wróg za każdym razem mocniej
przypierał ją do zimnej ziemi. Spojrzała w bok w poszukiwaniu jakiejś rzeczy,
która posłużyła by jako nóż. Westchnęła, po czym się uspokoiła, co zapewne
napastnika musiało to zdziwić, a zarazem zadowolić. O to jej chodziło, by mieć
choć parę chwil wolności. Co też i się stało, a wówczas wykorzystując sytuację,
białowłosa wzięła kamień i ostrą krawędzią przejechała parę razy po ciele wroga
robiąc nacięcia. Szatyn klnął próbując się obronić i powstrzymać dalsze ataki
buntowniczki.
- Komuś zachciało się walczyć? - mruknął wyrywając kamień i tym razem przypierając atakującą do drzewa. Zdjął szybko maskę, po czym rzekł: - Wojowniczka z ciebie jest, lecz nie dasz mi rady, Księżniczko.
To było już za wiele. Nie lubiła jak ktoś tak się zwraca prócz znajomych. Spojrzała na niego z dziwnym błyskiem w oku. Z błyskiem, który oznaczał, że zaraz nie będzie tak miło. Natomiast lewy kącik ust powędrował delikatnie ku górze. W oczach osoby na przeciwko mogła ujrzeć zdezorientowanie. Z całą siłą nadepnęła na nogę, a gdy ten jęknął z bólu i cofnął się, ta wykorzystała sytuacje i rzuciła się do ataku. Raz dostawał szatyn, a raz buntowniczka, co skutkowało rozwaleniem wargi dziewczyny. Wstała, wytarła ręką czerwoną substancje i już miała ponownie zaatakować, lecz mocne uderzenie w brzuch przesądziło nad wynikami bitwy. Złapała się za brzuch i padła na kolana. Ponowne uderzenie spowodowało utratę przytomności. Obudziła się będąc związaną z jakimś słupem, po czym mruknęła coś zniesmaczona tą sytuacją, w której się znajduje. W pewnej chwili kątem oka dostrzegła znajomą jej postać, która była prowadzona, a następnie związana w podobny sposób co ona sama. Faktycznie chciała coś powiedzieć, lecz taśma to uniemożliwiała. W końcu wspólnik zaczął się szamotać, aż w końcu się uwolnił. Podszedł i zaczął przecinać liny. Gdy tylko miała wolne ręce, szybko zerwała z ust taśmę, zaciskając zęby przy okazji. Co dziwne, nie jęknęła, nie krzyknęła.
- Dobijamy resztę, czy uciekamy? - spytał Eylan.
- Spadamy. I nie licz na to, że coś ode mnie w nagrodę otrzymasz za uratowanie. - rzekła otrzepując się z pyłu, po czym biorąc maskę, która wisiała na jednej z gałęzi.
- Nawet buziaka nie dostanę? Przecież uratowałem cię jak rycerz, księżniczko. - ukłonił się, po czym szyderczo uśmiechnął.
- Nawet buziaka i nie jestem księżniczką, rycerzyku. - mruknęła. Następnie ignorując znajomego, ruszyła w stronę wyjścia, w stronę wolności. Szła spokojnie, acz szybko i cicho. Zaczęła biec wówczas, gdy Unikatowi się zorientowali o ucieczce rebeliantów co sugerowały ich krzyki jak i strzały. Chwyciwszy Eylana za rękę, wybiegła z obozu próbując unikać kul wystrzelonych w ich kierunku. Żołnierze nie wyszli z bazy, co trochę było to dziwne. Przecież powinni rzucić się za parą więźniów, a nie stać i strzelać. Dziewczyna puściła dłoń chłopaka, przeczesała palcami włosy, a następnie się zaśmiała. Wiedziała jak i czuła wzrok towarzysza na sobie. Był zaciekawiony oraz niepewny, a zarazem pełen zafascynowania prawdopodobnie ową sytuacją. Stanąwszy koło jednego z większych, starszych drzew oparła się. Rozglądała się nad czymś. Może nad pułapkami? A może nad innymi bazami jakie mogą być niedaleko? Odwróciła się, by spojrzeć na siedzącego Kinga, który właśnie nabierał powietrza. Na sam widok na twarzy pojawił się pół uśmiech. Jednak coś ją zaniepokoiło. Znów zaczęła się rozglądać tym bardziej uważniej. Strzał, a tuż po nim trzask łamanej gałęzi, która spadała na ziemię przyciągana jak coś metalowego do magnezu, lecz tu okazał się nim być nowo poznana osoba, co przyczyniło się do utraty przytomności. Nadchodzą znakiem tego. Szybko rzuciła się na pomoc poszkodowanemu, po czym jak go wyjęła spod dość sporego kawałka drewna, próbowała go jakoś przenieść. Za nogi, za ręce..., w końcu wzięła go pod pachę tak jak pomaga się pijakom, by z pomocą doszli do domu. Krzyki dochodziły niedaleko, więc nie zważając na nieprzytomnego nastolatka zaczęła szybciej iść, lecz tym razem w kierunku krzaków, by nie zostawiać po sobie jakiś śladów dla ułatwienia. Po drodze próbowała wzbudzić go, lecz bez skutku. Po paru minutach zauważywszy miasto, odetchnęła z ulgą, że nie będzie musiała już dłużej nosić nastolatka, więc nie tracąc ani chwili dłużej, ruszyła w stronę jednego z budynków. Gdy weszła do budynku, położyła nieprzytomnego na podłodze. Dom był... pusty. Czasem tylko gazeta zaszeleściła z powodu delikatnego podmuchu przez wybite okno. Pokręciła się jeszcze po mieszkaniu, by upewnić się, czy faktycznie są tu sami. Wróciwszy do rycerzyka, ujrzała coś na wzór czerwonej substancji, która lała się z rany na ramieniu, która musiała prawdopodobnie powstać w skutek draśnięcia w kanałach. Głowę również miał rozwaloną, co się dziwić jak dostał drewnem. Nabrała powietrza w płuca, po czym wyjęła kawałek białego materiału z kieszeni i siadła przy nim po turecku. Wpierw opatrzyła ramię, a na deser poszły delikatne ranki ukryte w czuprynie na głowie, którą położyła na swoich kolanach, by było trochę łatwiej, a po drugie, by nie obijał dalej swej twarzyczki. Po skończonej robocie, spojrzała przez zbitą szybę. Na zewnątrz panował już mrok, a wraz ze wschodem słońca będzie czekać ich męczący dzień zapewne. Położyła się więc na plecach, wzięła ręce za głowę i zamknęła oczy, by móc pogrążyć się we śnie. W pewnej chwili poczuła jak śpiąca królewna się obudziła. Chciała spojrzeć, otworzyć oczy, lecz zamiast tego wsłuchiwała się tylko w ciszę, więc wydawało się, że śpi jak zabita.
- Komuś zachciało się walczyć? - mruknął wyrywając kamień i tym razem przypierając atakującą do drzewa. Zdjął szybko maskę, po czym rzekł: - Wojowniczka z ciebie jest, lecz nie dasz mi rady, Księżniczko.
To było już za wiele. Nie lubiła jak ktoś tak się zwraca prócz znajomych. Spojrzała na niego z dziwnym błyskiem w oku. Z błyskiem, który oznaczał, że zaraz nie będzie tak miło. Natomiast lewy kącik ust powędrował delikatnie ku górze. W oczach osoby na przeciwko mogła ujrzeć zdezorientowanie. Z całą siłą nadepnęła na nogę, a gdy ten jęknął z bólu i cofnął się, ta wykorzystała sytuacje i rzuciła się do ataku. Raz dostawał szatyn, a raz buntowniczka, co skutkowało rozwaleniem wargi dziewczyny. Wstała, wytarła ręką czerwoną substancje i już miała ponownie zaatakować, lecz mocne uderzenie w brzuch przesądziło nad wynikami bitwy. Złapała się za brzuch i padła na kolana. Ponowne uderzenie spowodowało utratę przytomności. Obudziła się będąc związaną z jakimś słupem, po czym mruknęła coś zniesmaczona tą sytuacją, w której się znajduje. W pewnej chwili kątem oka dostrzegła znajomą jej postać, która była prowadzona, a następnie związana w podobny sposób co ona sama. Faktycznie chciała coś powiedzieć, lecz taśma to uniemożliwiała. W końcu wspólnik zaczął się szamotać, aż w końcu się uwolnił. Podszedł i zaczął przecinać liny. Gdy tylko miała wolne ręce, szybko zerwała z ust taśmę, zaciskając zęby przy okazji. Co dziwne, nie jęknęła, nie krzyknęła.
- Dobijamy resztę, czy uciekamy? - spytał Eylan.
- Spadamy. I nie licz na to, że coś ode mnie w nagrodę otrzymasz za uratowanie. - rzekła otrzepując się z pyłu, po czym biorąc maskę, która wisiała na jednej z gałęzi.
- Nawet buziaka nie dostanę? Przecież uratowałem cię jak rycerz, księżniczko. - ukłonił się, po czym szyderczo uśmiechnął.
- Nawet buziaka i nie jestem księżniczką, rycerzyku. - mruknęła. Następnie ignorując znajomego, ruszyła w stronę wyjścia, w stronę wolności. Szła spokojnie, acz szybko i cicho. Zaczęła biec wówczas, gdy Unikatowi się zorientowali o ucieczce rebeliantów co sugerowały ich krzyki jak i strzały. Chwyciwszy Eylana za rękę, wybiegła z obozu próbując unikać kul wystrzelonych w ich kierunku. Żołnierze nie wyszli z bazy, co trochę było to dziwne. Przecież powinni rzucić się za parą więźniów, a nie stać i strzelać. Dziewczyna puściła dłoń chłopaka, przeczesała palcami włosy, a następnie się zaśmiała. Wiedziała jak i czuła wzrok towarzysza na sobie. Był zaciekawiony oraz niepewny, a zarazem pełen zafascynowania prawdopodobnie ową sytuacją. Stanąwszy koło jednego z większych, starszych drzew oparła się. Rozglądała się nad czymś. Może nad pułapkami? A może nad innymi bazami jakie mogą być niedaleko? Odwróciła się, by spojrzeć na siedzącego Kinga, który właśnie nabierał powietrza. Na sam widok na twarzy pojawił się pół uśmiech. Jednak coś ją zaniepokoiło. Znów zaczęła się rozglądać tym bardziej uważniej. Strzał, a tuż po nim trzask łamanej gałęzi, która spadała na ziemię przyciągana jak coś metalowego do magnezu, lecz tu okazał się nim być nowo poznana osoba, co przyczyniło się do utraty przytomności. Nadchodzą znakiem tego. Szybko rzuciła się na pomoc poszkodowanemu, po czym jak go wyjęła spod dość sporego kawałka drewna, próbowała go jakoś przenieść. Za nogi, za ręce..., w końcu wzięła go pod pachę tak jak pomaga się pijakom, by z pomocą doszli do domu. Krzyki dochodziły niedaleko, więc nie zważając na nieprzytomnego nastolatka zaczęła szybciej iść, lecz tym razem w kierunku krzaków, by nie zostawiać po sobie jakiś śladów dla ułatwienia. Po drodze próbowała wzbudzić go, lecz bez skutku. Po paru minutach zauważywszy miasto, odetchnęła z ulgą, że nie będzie musiała już dłużej nosić nastolatka, więc nie tracąc ani chwili dłużej, ruszyła w stronę jednego z budynków. Gdy weszła do budynku, położyła nieprzytomnego na podłodze. Dom był... pusty. Czasem tylko gazeta zaszeleściła z powodu delikatnego podmuchu przez wybite okno. Pokręciła się jeszcze po mieszkaniu, by upewnić się, czy faktycznie są tu sami. Wróciwszy do rycerzyka, ujrzała coś na wzór czerwonej substancji, która lała się z rany na ramieniu, która musiała prawdopodobnie powstać w skutek draśnięcia w kanałach. Głowę również miał rozwaloną, co się dziwić jak dostał drewnem. Nabrała powietrza w płuca, po czym wyjęła kawałek białego materiału z kieszeni i siadła przy nim po turecku. Wpierw opatrzyła ramię, a na deser poszły delikatne ranki ukryte w czuprynie na głowie, którą położyła na swoich kolanach, by było trochę łatwiej, a po drugie, by nie obijał dalej swej twarzyczki. Po skończonej robocie, spojrzała przez zbitą szybę. Na zewnątrz panował już mrok, a wraz ze wschodem słońca będzie czekać ich męczący dzień zapewne. Położyła się więc na plecach, wzięła ręce za głowę i zamknęła oczy, by móc pogrążyć się we śnie. W pewnej chwili poczuła jak śpiąca królewna się obudziła. Chciała spojrzeć, otworzyć oczy, lecz zamiast tego wsłuchiwała się tylko w ciszę, więc wydawało się, że śpi jak zabita.
<Eylan? Nudne i krótkie, ale cichaj^^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz