niedziela, 31 stycznia 2016

Od Eylana

Był wieczór. Słońce zachodziło, znikając za horyzontem, a na niebo zostało zabarwione czerwienią. Był to piękny widok, jednak w tych czasach większość ludzi nie zwracała uwagi na takie „byle co”. Na jednym z drzew coś poruszyło się i zeskoczyło z jednej z gałęzi, śmigając w dół. Jasnowłosy nastolatek przemknął między krzakami i zaczął iść niespiesznym krokiem wzdłuż jednej z wydeptanych w niedużym lasku ścieżek. W pewnej chwili usłyszał za sobą kroki. Udawał, że nic nie zauważył, lecz jego czujność wzrosła momentalnie. Pokonał jeszcze kawałek drogi, widział już zarys zabudowań jednej z wyludnionych dosyć dawno wsi. W końcu jego „ogon” się odezwał.
-Gdzie tak uciekasz, kurduplu? – ironiczny i pełen kpiny głos mężczyzny. Eylan odwrócił się na pięcie i z pewną ciekawością spojrzał na niego. Kojarzył go, lecz nie wiedział skąd. Na pewno był jednym z Podziemnych lub ludzi. Prawdopodobnie szesnastolatek zalazł mu za skórę.
-Nie wydaje mi się, żebym uciekał – uśmiechnął się w przesadnie przesłodzony sposób. – Nie pamiętam twojej twarzy. Przypomnisz mi się? – ciągnął. W odpowiedzi dostał szeroki uśmiech. Po jego prawej coś zaszeleściło. Miał pomocników? To mogło zakończyć się źle, jeżeli tylko zdołają odciąć mu drogę ucieczki. Blondyn zaczął mówić coś od rzeczy, by rozproszyć jego uwagę, którą skupiał na jego słowach i zaraz śmignął do tyłu. Odgłos wystrzału spłoszył ptaki. Pocisk przeleciał tuż obok ucha szarookiego i wbił się w drzewo nieopodal, co spowodowało, że liczne drzazgi poleciały w górę. Po wyjściu z lasu, popędził na złamanie karku w kierunku budynków. Dysząc już cicho, próbował po kolei otwierać drzwi, które na jego nieszczęście były pozamykane. Po raz kolejny już tego dnia usłyszał kroki za swoimi plecami. Wychylił się zza rogu mieszkania. To nie byli mężczyźni, którzy go gonili. Przez mrok nie mógł dostrzec jakichś cech charakterystycznych postaci. Zaraz obok niej jeden z domów był otwarty na oścież. Miał zamiar poczekać, aż obca osoba przejdzie, samemu czekając w cieniu i po chwili albo wejść do środka i tam przeczekać zagrożenie, albo od razu uciec do obozu Podziemnych. Jego plan nie wyszedł, gdyż po drugiej stronie ulicy wybuchło zamieszanie. Poznał głos tamtego kolesia z bronią. Przeklął pod nosem i nie za bardzo dbając o konsekwencje, wyszedł z cienia i podleciał do przechodnia, po czym wepchnął go do mieszkania, nogą zamykając drzwi. Całym ciałem przylgnął do nich, nie wypuszczając zszokowanego „jeńca”, który nagle zaczął się wyrywać. -Zamknij się na chwilę – szepnął spokojnym głosem. – Wypuszczę cię dosłownie za chwilę. Przygryzł wargę kiedy za oknem pokazała się czyjaś głowa. Zniknęła jednak tak szybko jak się pojawiła. Jasnowłosy odczekał jeszcze chwilę i wypuścił obcego.

<Ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz