sobota, 23 stycznia 2016

Od Takeru Do Akane

- No chodź. - Syknąłem w stronę różowookiej, nie obracając głowy.
Usłyszałem dosyć głośny szmer i odgłosy odpowiednie dla czołgającego się człowieka. W kanałach nie ma miejsca na normalne chodzenie.
- Daleko jeszcze? - Jęknęła wyraźnie zniecierpliwiona.
- Przecież dopiero co wyszliśmy z magazynu... dwa kilometry. - Powiedziałem cały czas wpatrując się w ciemną przestrzeń przede mną oświetloną dwoma latarkami.
Wydała dźwięk informujący o jej niezadowoleniu, a potem zamilkła. Zacząłem się zastanawiać nad tym, co robię. Właściwie to pierwszy raz byłem w takim miejscu. Brukowane, wąskie ściany, niskie sklepienie nasiąknięte wodą i zimna posadzka. Nie byłoby to zbyt straszne, gdyby nie fakt, że znajdowaliśmy się pod ziemią. Na samą myśl o tym wzdrygnąłem się, co spowodowało cichy chichot dziewczyny. Po chwili zapadła długa cisza, którą przerywało jedynie równomierne kapanie, dyszenie i uderzanie ciężkimi butami o betonowe podłoże.
- Nie możesz ich zdjąć? - Mruknąłem. - Kilka metrów nad nami są Unikatowi, na pewno usłyszą takie kroki.
- Jak chcesz, to sam se zdejmuj buty. - Odburknęła.
Postanowiłem nie odzywać się więcej, nie chcąc jeszcze bardziej psuć atmosfery. Dopiero w momencie zobaczenia końca kanału zatrzymałem się i obróciłem.
- Wychodzimy. - Zarządziłem szybko.
- Nie zapominaj, że to ja jestem kapitanem tej misji. - Warknęła. - Wychodzimy.
Wyczołgaliśmy się na zewnątrz. Natychmiast oślepił nas blask słońca, które prażyło na przekór zawalającym się domom i zwłokom na ulicach. Oboje założyliśmy maski gazowe – w końcu nie mieliśmy pojęcia, jakie działanie przeprowadzano tu przed naszym przybyciem i czy nie był w nich używany gaz. Mocniej ścisnąłem trzymany przeze mnie niewielki przedmiot, owinięty w kawałem jasnego materiału.
- Uważaj, bo ją aktywujesz. - Upomniała mnie Akane.
Wymamrotałem coś pod nosem, po czym obróciłem się plecami do dziewczyny, która właśnie ruszała w kierunku wyrwy w murze. Po kilku sekundach podążyłem za nią, wyjątkowo pozwalając jej prowadzić. Spojrzałem na jej głowę pokrytą ciemnymi włosami związanymi w dwa kucyki. Gdyby nie moje puszyste włosy sterczące na wszystkie strony byłbym od niej niższy. Całe szczęście, że mam taką fryzurę.
- Tutaj. - Głos dziewczyny przerwał moje myśli.
- Jasne, kuzyneczko. - Powiedziałem chyba za bardzo sarkastycznie.
- Jasne, co? - Odezwała się z wyczuwalnym gniewem.
- Jasne, pani kapitan. - Poprawiłem się niechętnie, nie chcąc wywołać okrutnej kłótni, której nie dało się wygrać. Podczas każdej sprzeczki z nią od początku do końca było się na przegranej pozycji.
Umieściłem bombę w wyznaczonym przez nią miejscu, po czym nacisnąłem parę znajdujących się na niej przycisków. Unikatowi nie powinni zdołać jej rozbroić, a taka broń umieszczona tuż pod ich główną siedzibą z całą pewnością będzie dla nich bardzo miłą niespodzianką.
- W nogi. - Wrzasnęła nagle Akane.
- C-co?! - Obróciłem głowę.
Zobaczyłem grupkę Unikatowych celujących w naszą stronę z pokaźnych pistoletów.
- Już! - Krzyknęła.
Puściliśmy się biegiem w jedną z bocznych uliczek. Tuż za nami rozlegały się głośne kroki.
- Czemu nie dali nam broni?! - Rzuciła zdenerwowana dziewczyna, dodając w międzyczasie kilka przekleństw.
Momentalnie skręciliśmy w lewo. Później w prawo i znów w prawo. Wykonaliśmy jeszcze sporo takich manewrów, lecz mężczyźni cały czas deptali nam po piętach. W pewnym momencie wbiegliśmy w jedną z najmniejszych i najciemniejszych alejek. Biegliśmy, aż do chwili, w której zdaliśmy sobie sprawę z tego, że uliczka jest ślepa. Z trzech stron otaczały nas wyniszczone budynki, a drogę ucieczki zasłaniali Unikatowi. Zacząłem grzebać po kieszeniach w poszukiwaniu jakiejkolwiek broni.
- Misja samobójcza? - Wyszeptała kapitan tak niewyraźnie, że nie udało mi się tego zrozumieć.
Po chwili wybuchła bomba. Hałas spowodował nagły obrót Unikatowych.

<Akane?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz